Aktualności
|
:: Hokej - MŚ 1A: Dobre otwarcie turnieju przez Biało-Czerwonych |
Hokejowa reprezentacja Polski zmierzyła się z gospodarzami na inaugurację mistrzostw świata dywizji 1A. W Sfantu Gheorghe Biało-Czerwoni zwyciężyli Rumunów 4:1. To świetny wynik na inaugurację starań o powrót do elity.
W 2024 roku reprezentacja Polski rywalizowała w światowej elicie, ale spadła do dywizji 1A. Trener Robert Kalaber kontynuuje pracę z Biało-Czerwonymi. Na czempionat w rumuńskiej miejscowości Sfantu Gheorghe zabrał nieco odmłodzony skład. Celem jest jednak walka o szybki powrót na najwyższy szczebel rozgrywkowy.
Na inaugurację Polacy zmierzyli się z gospodarzami MŚ dywizji 1A. Rumunia to drużyna, która od jakiegoś czasu regularnie rywalizuje na zapleczu elity. Takie mecze w ostatnich latach były niewygodne dla Biało-Czerwonych. W niedzielny wieczór udało się jednak uniknąć wpadki i po zwycięstwie 4:1 zdobyć komplet punktów.
Początek spotkania był bardzo uważny w wykonaniu obu zespołów. Przede wszystkim Polakom zależało na tym, aby nie popełnić żadnego błędu, dlatego na pierwsze ataki trzeba było trochę poczekać. Gol na 1:0 padł po błędzie rumuńskiej formacji. Olaf Bizacki świetnie dostrzegł Alana Łyszczarczyka, który poprowadził akcję 2 na 1. Polski napastnik zdecydował się ją zakończyć sam i w 7. minucie Biało-Czerwoni objęli prowadzenie.
Ta bramka sprawiła, że nasi hokeiści stali się aktywniejsi. Oddawali coraz więcej strzałów na bramkę Attili Adorjana. Okazji nie brakowało, jednak Mateusz Bryk, Krzysztof Maciaś czy Krystian Dziubiński nie zdołali podwyższyć rezultatu w pierwszej tercji. Rumuni mieli w zasadzie jedną dogodną sytuację, gdy w sytuacji sam na sam z Johnem Murrayem znalazł się Radim Valchar, lecz nie zdołał się odpowiednio ustawić z krążkiem.
Na początku drugiej odsłony obraz gry nie uległ zmianie. Polacy częściej utrzymywali się przy krążku i konstruowali kolejne akcje. Wielka szansa nadarzyła się w 26. minucie, gdy Huba Bors nieprzepisowo powstrzymywał Łyszczarczyka. Polacy zagrali 5 na 4, ale gospodarze wybronili się. Gra w osłabieniu wpłynęła jednak na zmęczenie rumuńskich zawodników, co wykorzystał Damian Tyczyński. Otrzymał on krążek w tercji obronnej rywali i zdecydował się na strzał z nadgarstka. Adorjan interweniował tak, że "guma" wpadła do siatki.
Po zdobyciu gola na 2:0 w 28. minucie w grze Polaków wdała się pewna nerwowość. Wówczas śmielej zaatakowali gospodarze i zostali nagrodzeni. W 35. minucie Roberto Gliga ładnie przymierzył po lodzie. Zaskoczony Murray nie zdołał odpowiednio zareagować i wpuścił gumę między parkanami. Rumuni odrobili stratę jednego gola i dali sygnał, że trzeba się z nimi liczyć.
Tym samym po 40 minutach było 2:1 dla Polaków, a to zwiastowało emocje w trzeciej tercji. Na początku tej partii obie drużyny miały swoje szanse, ale Adorjan i Murray byli na posterunku. Lepsze okazje mieli Biało-Czerwoni, lecz zabrakło skuteczności. W 47. minucie Patryk Krężołek trafił bekhendem w poprzeczkę. W odpowiedzi ładną akcję przeprowadzili Rumuni i Biało-Czerwoni mieli sporo szczęścia, bo w krążek nie trafił Otto Sandor Szekely.
Emocje sięgnęły zenitu w ostatnich 10 minutach. Najpierw karę złapał Mikołaj Syty za wystrzelenie krążka poza lód. Polacy wykonali wówczas super pracę w osłabieniu (była to jedyna taka sytuacja w meczu). Następnie karę złapali gospodarze. Gdy Tamas Laday odpoczywał na ławce kar, wynik meczu podwyższył na 3:1 Krężołek, który idealnie zmieścił krążek pod poprzeczkę. Wówczas Rumuni zaryzykowali i zdjęli bramkarza, aby wprowadzić na lód dodatkowego napastnik. Manewr ten nie opłacił się, ponieważ Biało-Czerwoni przejęli "gumę". Łyszczarczyk wpakował krążek do pustek bramki i ustalił rezultat spotkania na 4:1.
Przewaga Polaków nie podlegała dyskusji. Nasi hokeiści oddali w sumie 38 celnych strzałów. Rumuni mieli ich tylko 13. Co warto podkreślić, Biało-Czerwoni złapali w niedzielę tylko jedną karę. To znacznie ułatwiło uzyskanie korzystnego wyniku.
Najważniejsze, że Polacy zainkasowali cenne trzy punkty. Kolejny mecz rozegrają w poniedziałek. O godz. 15:00 ich przeciwnikami będą Japończycy, którzy na inaugurację przegrali z Włochami 1:4.
Rumunia - Polska 1:4 (0:1, 1:1, 0:2) 0:1 - Łyszczarczyk (Bizacki) 7' 0:2 - Tyczyński (Bryk, Ciura) 28' 1:2 - Gliga (Ferencz-Csibi, Williams) 35' 1:3 - Krężołek (Tyczyński, Sadłocha) 55' (5 na 4) 1:4 - Łyszczarczyk (Sadłocha) 59' (do pustej bramki)
Polska: Murray - Ciura, Bizacki; Zygmunt, Paś, Krężołek - Biłas, Bryk; Łyszczarczyk, Komorski, Jeziorski - Górny, Naróg; Sadłocha, Tyczyński, Dziubiński - Wanacki, Zieliński; Gościński, Syty, Maciaś.
Rumunia: Adorjan - Williams, Ferencz-Csibi; Valchar, Reszegh, Peter - Mesikammen, Imre; Rokaly, Molnar, Skaczkow - Sallo, Laday; Sandor Szekely, Gliga, Filip - Bors, Rokaly, Gajdo, Fodor.
źródło: SportoweFakty.wp.pl |
Dodał: bubu 28.04.2025 |
komentarze [0] |
[skomentuj] [wróć do newsów]
|
Do tego newsa nie dodano jeszcze żadnego komentarza. [skomentuj] |
|
|
Reklama
|
|
Wydarzenie Weekendu
|

W ten weekend zapraszamy na jeden z najciekawszych, a może i najlepszych pod względem sportowych rywalizacji między dwoma klubami. Otóż w sobotę, nietypowo, bo o godzinie 16:15 FC Barcelona podejmie Real Madryt.
Mecz zapowiada się bardzo ekscytująca. Będzie można go w całości oglądać na żywo przez Internet, w także Full HD.
 |
|
Facebook
|
|
|
|
Reklama
|
|
|
|